JAK WYGRAĆ „CZASÓWKĘ JAKICH MAŁO” (albo przynajmniej poczuć ciepły uścisk dłoni prezesa na podium)

Już za trochę ponad miesiąc pierwsza z tegorocznego cyklu „Czasówek Jakich Mało”. Zima spędzona w siodełku lub ciepłych krajach, treningi na wysokości lub w dusznej siłowni, nowe koła, pomiar mocy w korbie i maść rozgrzewająca powinny zapewnić miejsce w czołówce tej i innych imprez, ale… podpowiadamy kilka sposobów, które mogą zwiększyć szanse na wygranie nowej pary skarpetek.

Poznaj trasę

Jeżeli mieszkasz blisko przejedź ją przynajmniej dwa razy, w tym raz w tempie prawie-wyścigowym. Jeżeli dopiero w dniu wyścigu widzisz jej wiraże pierwszy raz – przejedź ją podczas rozgrzewki. Podczas rekonesansu znajdź najlepsze linie do pokonania zakrętów, zapamiętaj najgorsze odcinki asfaltu żeby je ominąć, zarejestruj z jaką prędkością pokonujesz wzniesienia i płaskie kawałki (przyda się w planowaniu).

Rozplanuj wysiłek

Gdy czasówka jest mało techniczną prostą trasą o długości <5km – można ją przejechać w tempie sprinterskim. Gdy trasa staje się pofałdowana, przyda się trochę planowania.

Zastanów się czy na hopkach lepiej będzie stanąć w korbach i dać więcej ognia, czy skuteczniejsze będzie pokonanie jej w pozycji aero. Przemyśl jak podzielisz dozowanie mocy. Nieważne czy kierujesz się wskazaniami miernika mocy, pomiarem tętna czy subiektywnym odczuciem, zazwyczaj przy trasach typu ‘out&return’ dobrze jechać początek na 90-95% (FTP, FTPHR), a podczas powrotu dać z siebie wszystko, do zapieku. Przy trasie A-B rozłożenie sił powinno opierać się raczej na profilu umiejętności: jesteś szybki na płaskim – górki przejedź miarowo, bez szaleństwa; i odwrotnie – jesteś typowym góralem – na płaskim i lekko pofałdowanym nie wypruwaj z siebie wszystkiego.

Zrób rozgrzewkę

Jedni wolą przepedałować na trenażerze z pół godziny, inni pokręcić kilka kilometrów po trasie. Nieważne, który sposób preferujesz – kontrolowany wysiłek czy rozpoznanie jak i gdzie wieje – nie ma wątpliwości, że rozgrzanie jest potrzebne. Długość, czas przed startem i intensywność trzeba dostosować samemu, nie ma lekko.

Poznaj rywali

C’mon, jesteś przecież kompetytywnym zawodnikiem. Spójrz na najlepsze wyniki z zeszłych lat, albo na Stravę lub Endomondo lub Garmin Connect czołówki. Porównaj swoją prędkość na rekonesansie z tą z wyścigu (pamiętając, że pomijane są zupełnie warunki atmosferyczne!). Na pewno w ciągu miesiąca nie podniesiesz swojego FTP o 50W, ale możesz dostać informację z jaką prędkością powinieneś zasuwać w dniu startu, żeby być w czubie stawki. Nie martw się też za bardzo porównaniem ‘na sucho’ – dzień wyścigowy da większego kopa!

Bądź bardziej aero!

Opór, jaki stawia ciało i rower podczas ścigania jest jednym z dwóch kardynalnych czynników wpływających na prędkość (i na to czy skarpetki na podium będą czy nie). Żeby poruszać się szybciej trzeba albo włożyć więcej siły w korbę albo – zmniejszyć opór. Najlepszym i najszybszym sposobem jest zmiana pozycji na rowerze na bardziej aerodynamiczną. Ręce na napach klamkomanetek (fot.1), na rogach albo złożone na kierownicy, pozycja ‘na żółwika’ (fot.2)– wszystko wpływa na przepływ powietrza. Wymaga to potrenowania, nie tylko na rowerze, ale i pracy nad mięśniami głębokimi – więc wszelkie ćwiczenia typu core z trenerkami fitness są wskazane. Stosunkowo niedrogim, a silnie poprawiającym właściwości aero gadżetem jest przystawka czasowa na kierownicę (lemondka) (fot.3). Także wymaga przyzwyczajenia i ustalenia odpowiedniej pozycji w czasie jazdy.

Źle przypięty numerek, pompka lub drugie śniadanie w kieszonkach, fruwająca na boki kurtka – to wszystko zakłóca przepływ powietrza wokół ciebie i roweru i powoduje, że tracisz watty, które mogłyby przybliżyć cię do podium. Przypnij numer sześcioma lub ośmioma agrafkami, zadbaj, żeby strój przylegał do ciała, weź do kieszeni tylko najpotrzebniejsze rzeczy, wywal bidon (lub bidony, gdy trasa jest krótka). Załóż owiewy (fot.4) na buty – niby głupia rzecz, ale badania w tunelach ałero pokazują, że ten mały zabieg zmniejsza znacząco turbulencje powietrza i co za tym idzie – coraz bliżej tych upragnionych skarpetek z podium! To samo tyczy się kolarskiego golenia nóg – wszystko wskazuje na to, że oprócz tego, że wzbudzają podziw płci przeciwnej, pozwalają zaoszczędzić sporo watów, które można wykorzystać gdzie indziej.

Można wpaść w wyścig zbrojeń: ramy aero, koła aero z pełnym dyskiem z tyłu, aero kaski czasowe, aero kombinezony czasowe, aero rękawiczki czasowe, aero maści do nóg czasowe, aero plastry na nos czasowe – na krótkich trasach, na poziomie amatorskim, nie będzie to miało aż tak dużego znaczenia. I nie, skarpetki odpowiedniego koloru nie są aero.

Play it cool!

Nieważne czy będzie to dla ciebie niedzielna przejażdżka, część przygotowań do mistrzostw świata czy celem jest skopanie tyłków lokalnym herosom roweru – jak mawiał Sir Wiggo: „in the end of the day, it’s only a bike race”. Bez napinki, bez niepotrzebnego spięcia. I nie siadaj na kole! W końcu to radosna impreza towarzyska, weekendowe spotkanie ze znajomymi i sportem dla zdrowia, a nie festiwal ciuchów i oksów. (Chociaż skarpetki i uścisk dłoni Prezesa warto mieć na uwadze 😉 ).

Do zobaczenia na Czasówkach Jakich Mało!!!

Wojciech J. Gubała